czwartek, 21 października 2010

więcej drzew niż mnie.






idzie jesień. czuję to w zapachu liści i nieszczerych pocałunkach.
miało być tak pięknie. każdego ranka idąc na przystanek wypuszczam z siebie kłęby pary.
budzik zabija sen o 5.55 a za oknem -5 i pół.
wiatr chce porwać wszystkie liście z ostatniego drzewa, porwie też mnie.
łudzę się podnosząc głowę w górę, czekając na słońce aż do skurczu karku. nie warto czekać na spełnienie marzeń, ten świat biegnie za szybko. ja się tylko przyglądam.

wracam do początku

już zdążyłam zapomnieć o tym blogu. wymaga on niezwłocznego remontu.
może tym razem mi się uda go prowadzić, tak jak chciałabym go prowadzić.
oby nie wykroczyło to ponad moje możliwości. wierzę w siebie :).