

idzie jesień. czuję to w zapachu liści i nieszczerych pocałunkach.
miało być tak pięknie. każdego ranka idąc na przystanek wypuszczam z siebie kłęby pary.
budzik zabija sen o 5.55 a za oknem -5 i pół.
wiatr chce porwać wszystkie liście z ostatniego drzewa, porwie też mnie.
łudzę się podnosząc głowę w górę, czekając na słońce aż do skurczu karku. nie warto czekać na spełnienie marzeń, ten świat biegnie za szybko. ja się tylko przyglądam.